Bez wolnej Ukrainy i wolnej Polski nie będzie wolnej Europy

W tych dniach znów pojawia się nieśmiertelne hasło J. Piłsudskiego: „Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”. Uzupełniają je słowa innego wielkiego Polaka, Zbigniewa Brzezińskiego: „Bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium, ale w przypadku podporządkowania Ukrainy Rosja automatycznie staje się imperium” („Foreign Affairs”, 1994, marzec–kwiecień). I właśnie z tego względu – podobnie jak w 1920 roku – toczy się dzisiaj walka egzystencjalna: Rosja walczy o odrodzenie swojego imperium, Imperium Zła, które niszczy, rusyfikuje, odbiera zniewolonym narodom ich narodową pamięć. Imperium, które nie zatrzyma się na Ukrainie, Gruzji, czy Mołdawii, lecz niezwłocznie, po ich zniewoleniu, otworzy drogę do Wilna i Warszawy. Wolne, suwerenne państwa, które kiedyś wchodziły w skład carskiej Rosji, pozostają w pamięci imperium, które nigdy nie wybacza wolności i suwerenności.

„Wierzę, że naród ukraiński wytęży wszystkie siły, by z pomocą Rzeczypospolitej Polskiej wywalczyć wolność własną i zapewni żyznym ziemiom swej ojczyzny szczęście i dobrobyt, któremi cieszyć się będzie po powrocie do pracy i pokoju” – Józef Piłsudski (26.04.1920). Te słowa wielkiego Polaka, polityka i przywódcy, ojca narodu, wielkiego przyjaciela Ukrainy Józefa Piłsudskiego, napisane przez niego 102 lata temu w Winnicy podczas ofensywy wojsk polsko-ukraińskich na Kijów, brzmią dziś bardziej niż kiedykolwiek aktualnie.

Minęła cała epoka, armie konne odeszły w niepamięć, blask szabli i bagnetów zaginął w pomroce dziejów, ludzkość przeżyła II wojnę światową, bombę atomową i broń elektromagnetyczną, narodził się Internet, a Ukraina – jak Polska w 1920 roku – walczy, przelewając krew w walce na śmierć i życie z odwiecznym wrogiem – Rosją.

Starcie sił Światła i Ciemności

Ale bez względu na to, jak trudna i męcząca będzie walka wolnych narodów z moskiewską hordą, wierzymy w nasze zwycięstwo. Wierzymy też, że choć z dużym i bolesnym opóźnieniem, przepowiednia Piłsudskiego spełni się – i z pomocą Polski, USA i innych krajów antyputinowskiej koalicji Ukraina wywalczy wolność i zapewni szczęście i dobrobyt dla swoich umęczonych i zakrwawionych obywateli.

Już dziś musimy się zastanowić, jak będzie wyglądał powojenny świat, jaka przyszłość czeka nasze bratnie narody? Sześć miesięcy wojny Rosji z Ukrainą przesądziło o tektonicznym przesunięciu epok, rozpoczęło się odliczanie Nowego Czasu – czasu ostatecznego starcia sił Światła i Ciemności, wolności i tyranii, niezłomnej woli narodu wobec perspektywy brutalnej niewoli.

Wiek XX kończy się właśnie teraz, od dnia rosyjskiego uderzenia na Ukrainę, podobnie jak koniec XIX wieku nastał w 1914 roku, wraz z początkiem I wojny światowej. Rosyjska agresja zburzyła ostatecznie porządek jałtańsko-poczdamsko-helsińskiego systemu bezpieczeństwa międzynarodowego. Reżim Putina-Ławrowa złamał ponad 400 podstawowych umów międzynarodowych, konwencji i porozumień, podważył mandat ONZ, w tym Rady Bezpieczeństwa, OBWE, MAEA, Rady Europy, Czerwonego Krzyża i innych organizacji. Przez swoją agresję Rosja jest dziś samotnym, rozdrażnionym drapieżnikiem, grożącym światu bronią jądrową.

Wojna rozpoczęta przez Rosję 24 lutego 2022 roku postawiła Ukrainę na krawędzi narodowej katastrofy: dziś 21 proc. terytorium Ukrainy jest czasowo okupowane (31 proc. obwodów charkowskiego, 55 proc. donieckiego i 40 proc. zaporoskiego). Według niepełnych danych mamy ponad 7 tys. ofiar cywilnych, w tym wiele dzieci. 15 mln Ukraińców potrzebuje wsparcia psychologicznego, a 4 mln będzie musiało być pod stałą opieką psychiatrów, aby złagodzić skutki urazów psychicznych spowodowanych wojną. Prawie 800 tys. obywateli Ukrainy straciło domy, miliony wyjechały z Ukrainy do Polski i innych krajów zachodnich. Według gazety „The Washington Post” Rosja zagarnęła na okupowanych ukraińskich terytoriach minerały o wartości 12 bilionów dolarów: ponad 60 proc. węgla, 11 proc. ropy, 20 proc. złóż gazu i ponad 40 proc. złóż metali. Spadek PKB Ukrainy w czasie wojny wynosi 45,3 proc. Na terenach okupowanych Rosja prowadzi politykę ludobójstwa, mordowania i torturowania Ukraińców, niszczenia języka ukraińskiego, wymazywania pamięci historycznej.

Wojny albo zabijają, albo tworzą narody

Wydawałoby się, że państwo i naród znalazły się na skraju zagłady. Ale zdarzył się cud. Ktoś powiedział, że wojny albo zabijają, albo tworzą narody. Mimo ogromnych wyrzeczeń i zniszczeń Ukraina wyłoniła się jako państwo i naród polityczny, udowadniając swoje prawo nie tylko do istnienia na peryferiach Europy, lecz także do prominentnego miejsca w powojennej Europie, w nowej architekturze światowego bezpieczeństwa. Bohaterstwo żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy, odwaga tych, którzy pracują dla zwycięstwa na tyłach, stały się potężnym czynnikiem szybkiego formowania się narodu ukraińskiego, z których ponad 90 proc. głosi hasło: „Zwycięstwo, nie rozejm!”. Mimo wszystkich strat wyłania się silny, zahartowany w boju, antykolonialny, kochający wolność, ambitny naród – niezawodny sojusznik wolnego świata, wierny brat i przyjaciel Polski.

Jednym z bezprecedensowych skutków rosyjskiej agresji na Ukrainie było nagłe, dla wielu niespodziewane zbliżenie, zbratanie się, wręcz zjednoczenie dwóch narodów – polskiego i ukraińskiego. Według socjologów 77 proc. Polaków pomogło milionom ukraińskich uchodźców w potrzebie, zbierając ogromne fundusze, organizując tymczasowe schronienia, żywność, opiekę medyczną.

Polskie państwo i rząd wspierały ten ogólnonarodowy ruch sympatii i współczucia dla ofiar rosyjskiej agresji oraz udzieliły Ukrainie nieocenionej pomocy wojskowej, logistycznej, materialnej i moralnej. Rosja faktycznie zablokowała połączenia morskie i lotnicze Ukrainy – a Polska stała się głównym hubem transportowym łączącym mój kraj ze światem i główną bazą zaopatrzeniową Ukrainy w broń, amunicję i inne środki wojskowe. Polska wywołała wściekłość Putina i przyjęła ryzyko zemsty z jego strony.

Razem jest nas 90 milionów

Wizyty Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudy, Mateusza Morawieckiego i innych wiodących polskich polityków na Ukrainie ukazały najwyższy poziom zaufania w stosunkach między naszymi krajami. Oczywiście jako realiści nie powinniśmy popadać w stan euforii i zapominać, że zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie istnieją siły nastawione na wieczną wrogość, na wyciąganie szkieletów naszej trudnej przeszłości, by utrudnić przyszłe wspólne działania. Wiemy o istnieniu projektu „Stop ukrainizacji Polski” – i rozumiemy, że na Ukrainie będą też wściekli fanatycy, którym nie podoba się obecne zbliżenie obu krajów i narodów.

Owszem, historia, jej dawno zmarli architekci, nieistniejące już okoliczności, niezrozumiałe dla obecnego pokolenia namiętności – wciąż starają się na nas wpłynąć i przypisać nas do przeszłości. Ale pamiętajmy, gdy w 2009 roku, w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej, kiedy Putin wygłaszał na Westerplatte kolejne pełne hipokryzji przemówienie, jego wojskowi zabójcy opracowywali plan ataku nuklearnego na Warszawę. Podobnie nazywając Ukraińców „jednym ludem z Rosjanami”, Putin bezlitośnie niszczy rosyjskojęzycznych Ukraińców w Charkowie, Mariupolu, Kramatorsku. Dziś Rosja jest głównym wrogiem naszego narodu. I pozostanie w przyszłości…

Pamiętając więc o pacyfikacjach Chełmszczyzny z 1938 roku, masakrze wołyńskiej z 1943 roku i akcji „Wisła” z 1947 roku – potępiając morderców, prosząc o przebaczenie i przebaczając – musimy razem iść w przyszłość.

Moją ulubioną książką w latach 70. była „Rzeczpospolita Obojgu Narodów” słynnego polskiego historyka Pawła Jasienicy. Fascynująca, niczym powieść detektywistyczna, której lektura doprowadziła do nieszczęśliwego wniosku: jak ideologiczny dogmatyzm, nietolerancja religijna i narcystyczna głupota polityków przekreśliły szansę na zjednoczenie trzech narodów: polskiego, ruskiego (w tym ukraińskiego i białoruskiego) oraz litewskiego w jedną federację, która mogłaby powstrzymać wzrastającą, dziką potęgę Moskwy.

Dzisiaj, biorąc pod uwagę wszystkie lekcje historii i nowe doświadczenia konfrontacji z rosyjską agresją, Ukraina i Polska powinny zacząć dyskutować o parametrach powojennej – po zwycięstwie nad Rosją – Unii. Stworzyć komisję „Wspólna Przyszłość”, która myśląc twórczo, odważnie i nieszablonowo, opracuje szkic polsko-ukraińskiej jedności i współpracy w warunkach XXI wieku, w nowej rzeczywistości bezpieczeństwa. Podstawą tego projektu mogłaby być inicjatywa Trójmorza, która już dziś zrzesza 12 państw członkowskich UE położonych między Morzem Bałtyckim, Morzem Czarnym i Adriatykiem. Ten odważny projekt geopolityczny obejmujący Ukrainę, Polskę, Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię ma szansę stać się ważną redutą obronną przed zagrożeniem rosyjskim.

W moich marzeniach o przyszłości widzę ścisłą unię państw Ukrainy i Polski w formule i konfederacji w sferze politycznej, gospodarczej, wojskowej, naukowej i innych: utworzenie zgromadzenia międzyparlamentarnego dla opracowania wspólnych praw, zjednoczenie szeregu jednostek wojskowych, w tym struktur wywiadowczych i kontrwywiadowczych (pod warunkiem pozbycia się przez Ukrainę rosyjskich agentów na szczeblach władzy), utworzenie wspólnych korporacji przemysłowych, małego i średniego biznesu, zintegrowanych organizacji publicznych. Jasne jest, że będzie to trudna droga do uzgodnienia wspólnych interesów i ambicji, ale trzeba ją przejść.

Już dziś Polska jest jednym z liderów politycznych i gospodarczych Nowej Europy. Wraz z odrodzoną Ukrainą powstanie w Europie Środkowo-Wschodniej potężny tandem z potencjalną populacją do 90 mln obywateli, potężnymi siłami zbrojnymi i zmodernizowaną gospodarką.

W takich warunkach można na nowo zinterpretować formułę Józefa Piłsudskiego: „Bez wolnej Ukrainy i wolnej Polski nie ma wolnej Europy”.

Jurij SZCZERBAK

Źródło: Dziennik Kijowski